poniedziałek, 31 stycznia 2011

Daaawno Temu...



Kiedyś, na końcu drogi przez Bieszczady, zatrzymaliśmy samochód, weszliśmy w las, by po kilku minutach wyjść na łąkę, gdzie roztaczał się wspaniały widok. Zaczęliśmy snuć plany budowy domu w tym pięknym wymarzonym zakątku, gdy nagle, od strony lasu, na wzniesieniu, zauważyliśmy wychodzące z kniei stado dzikich koni bieszczadzkich – to były Hucuły. Brudne, zaniedbane (bo niby kto je miał szczotkować ?). Zaczęliśmy się skradać w ich stronę, położyłem się przy strumieniu, który niemrawo sączył się z ziemi. Konie otoczyły mnie, wąchały, parę razy nieśmiało trąciły kopytem. Było ich kilkanaście sztuk, w tym źrebaki. Oto jeden z owoców tego niesamowitego spotkania…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz