Odnalazł się po roku... gdzieś w zakamarkach dysku twardego.
Portret Magdy z 2011 roku. Zabawa światłem w domu. Bez studyjnego sprzętu i zastępu ludzi do pomocy. Tylko my dwoje, nasze spojrzenia, gesty i energia uczuć.
To co najważniejsze w portrecie, to spojrzenie i empatia. Bez maryjnych gestów, bez wymyślnych fryzur i innych tego typu "kreacji" na siłę.
Jednym słowem - zero "artyzmu"... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz